Przyglądam się ostatnio rodzinie i znajomym, jak biją się ze sobą nawzajem w przedświątecznym chaosie. Sama walczę z nadzieją na zachowanie resztek własnych przekonań. Bo nie chodzi o to, żeby wyczyścić kryształy, lecz, żeby odkurzyć duszę.
Święta, święta, święta... hoł, hoł, hoł!
Czujecie już ten klimat? Pomarańcze z powtykanymi w skórkę goździkami, pachnące laski cynamonu, lukrowane pierniczki... tłumy w sklepach i światełka na wystawach nie dają zapomnieć, że coraz bliżej święta!
Potrafimy godzinami patrzeć na telefon i co chwilę sprawdzać, czy napisał. Jesteśmy w stanie zrezygnować z własnych planów, bo zaproponował wspólne wyjście. Przesuwamy granice swoich przekonań, bo przecież w związku trzeba iść na kompromis.
"Oni mają nad nami władzę" powiedziała dziś moja kumpela. Czy ma rację?
No właśnie. Czy na pewno wzmocni?
Nie zgadzam się z tym stwierdzeniem. Uważam, że jest nieprawdziwe. Nie wiadomo, czy coś, co jest dla nas trudne, może nas wzmocnić. Co z tego, że nas nie zabije - może nas dobić, zniszczyć, poniżyć, upodlić. Wtedy mimo, że teoretycznie nie zabije, to i tak będziemy martwi.
Co czujesz, gdy po długim czasie zacierania po kimś śladów nagle pozwalasz sobie na wspomnienie? Serce bije Ci szybciej, lecą łzy...? Nie ma znaczenia, czy to Ty odszedłeś, czy zostałeś porzucony, a może Bóg Ci zabrał kogoś, kogo miałeś za swoją "bratnią duszę".
Co czujesz, gdy nagle dociera do Ciebie, że jesteś tylko Ty, sam na sam ze sobą...?
Miałam fantastyczny czas. Rodzinne spotkania i próba zespołu, kino, wieczór w teatrze, przywitanie dnia wschodem słońca w
Bieszczadach. Jestem szczęściarą - mogę robić te wszystkie cudowne
rzeczy bo mam za co i mam z kim.
Okej, prawdą jest, że druga część tytułu została napisana tylko po to, żebyście kliknęli w link. Przyznaj się, gdyby nie podniecanie, to byś nie kliknął! Jednak dziś tylko o wkurzaniu. Do podniecenia może kiedyś dojrzeję.
Październik. Nowy rok akademicki. Nowy rok.
Jakieś wnioski?
Ten miniony był całkiem ciekawy. Nie mogłam narzekać na nudę, cały czas coś się działo. Poziom energii emocjonalnej w pewnym momencie spadł do zera. A potem jeszcze niżej.
Było dość interesująco.
Istnieje prawdopodobieństwo, że się jutro nie obudzę.
A jeśli otworzę oczy, może się okazać, że przejedzie mnie samochód (mam już pewne doświadczenia w tym temacie).
Może mi spaść doniczka na głowę.
Mogę się potknąć i rozbić czaszkę o krawężnik.
Mogę zachorować. Jestem obciążona genetycznie z obu stron.
W tym momencie może warto, posiadając pewną wiedzę na swój temat, zacząć sobie ułatwiać życie?
A jeśli otworzę oczy, może się okazać, że przejedzie mnie samochód (mam już pewne doświadczenia w tym temacie).
Może mi spaść doniczka na głowę.
Mogę się potknąć i rozbić czaszkę o krawężnik.
Mogę zachorować. Jestem obciążona genetycznie z obu stron.
W tym momencie może warto, posiadając pewną wiedzę na swój temat, zacząć sobie ułatwiać życie?
Fot. Marcin Depa |
Stawiasz pierwszy krok na szlaku, mgła przysłania Ci drogę,
pod stopami śliskie kamienie. Nie widzisz celu swojej podróży, ale dobrze
wiesz, że gdzieś tam jest to „niemożliwe” do zdobycia. Gdzieś jest ten odległy
szczyt i może dobrze, że go nie widzisz. Może gdybyś zobaczył jak wysoko musisz
dojść, żeby osiągnąć cel, nigdy nie rozpocząłbyś tej drogi.
Chłodny wrześniowy wieczór, gwieździste niebo, tajemniczy park i trzymający za rękę chłopak, dla którego zrobiłabym wtedy wszystko. Spojrzał na mnie, uśmiechnął się, po czym skierował oczy ku niebu i wyszeptał "...ale tu romantycznie...".
-Straszna tandeta - odpowiedziałam krótko.
-Straszna tandeta - odpowiedziałam krótko.
Nie powinno tak być, że sesja jest w lecie. Nie zgadzam się na to i przeżywam osobisty dramat, gdy muszę załatwiać wcześniejsze terminy egzaminów, bo czeka mnie jakaś megaśna wyprawa. Tak czuję się i tym razem, gdy mam przed sobą dwa egzaminy i duże koło, a świadomość, że za kilka dni będę smażyć szanowne cztery literki w Portugalii, nie pozwala mi się skoncentrować na nauce.
Pożyczyłam kiedyś kumpeli książkę, która odmieniła jej życie. Może czas, żeby odmieniła także moje?
Anthony de Mello w zbiorze swoich kazań pn. "Przebudzenie" pisze między innymi o oczekiwaniach. Konkretniej o tym, żeby ich nie mieć. Wydaje się trudne, prawda? Cóż, "trudne" wcale nie znaczy "niemożliwe".
Coś niesamowitego do mnie dotarło. Kiedyś ktoś bardzo dla mnie ważny powiedział mi, że jestem niespójna. Pierwszą reakcją była niezgoda, bo to przecież nieprawda, jestem bardzo spójna, jestem chrześcijanką, staram się być dobrym człowiekiem, a przede wszystkim "sex only po ślubie" - nie ma nic bardziej spójnego niż ja!
Spokojnie, ta notka nie będzie o pozamałżeńskim seksie i mojej teorii na ten temat.
Blog to taki trochę pamiętnik, przynajmniej w moim wydaniu, dlatego, bez względu na to czy i kogo to interesuje, zamierzam dziś napisać o tym, co jest dla mnie istotne.
Przeczytałam gdzieś to zdanie dawno temu i utkwiło mi w pamięci do tej pory. Tylko nie wiem, czy dlatego, że chodzę naprawdę szybko, czy dlatego, że czuję się cholernie samotna. Od zawsze.
Świat wpaja nam, że mamy być radośni, szczęśliwi.
Mam 23 lata, jestem młoda, zdrowa, w miarę inteligentna, mam znajomych, studiuję. Mam kochającą rodzinę, dach nad głową, a rodzice wypruwają sobie żyły, żebym miała wszystko, czego potrzebuję.
Szczęściara ze mnie.
Świat wpaja nam, że mamy być radośni, szczęśliwi.
Mam 23 lata, jestem młoda, zdrowa, w miarę inteligentna, mam znajomych, studiuję. Mam kochającą rodzinę, dach nad głową, a rodzice wypruwają sobie żyły, żebym miała wszystko, czego potrzebuję.
Szczęściara ze mnie.
Każda porażka jest bolesna, czy jest nią zakończenie związku, czy niedostanie się do projektu, na który nam zależało. Jednak mimo cierpienia, które nam przysparza, bardzo często staje się świetną lekcją.
Chciałam tu wrzucić nagraną przez siebie dennie amatorską piosenkę, którą stworzyłam, żeby mi ulżyło, jednak stwierdziłam, że nie będę się aż tak poniżać. Postanowiłam, że na chwilę zastopuję przechodzenie samej siebie w robieniu z siebie idiotki. To trudne, ale bardzo się staram.
Przyszła do mnie nostalgia i dosłownie uderzyła mnie refleksją. Coś się bardzo zmieniło a ja, nieświadoma zachodzącego procesu, zajęta byłam trwaniem, bo samo istnienie właśnie sprawiało mi niewysłowioną trudność.
Wiosna, wiosna! Hurra!
Moja Mama wreszcie przestanie
mówić „To, że jest 15 stopni wcale nie znaczy, że możesz założyć lżejszą
kurtkę! Jeszcze nie ma wiosny!” bo…
…już jest wiosna!
"Uważaj, bo możesz zmarnować bardzo fajne życie."
Zmienię szkołę, miasto i otoczenie - dzięki temu zacznę
naprawdę żyć. Nie, jak pójdę na studia i zacznę uczyć się tego, co mnie
interesuje – wtedy będę szczęśliwa. Imprezy, wyjazdy, chłopaki – zacznie się
życie. O, jak znajdę chłopaka! Tak, jak będę mieć chłopaka, wtedy na pewno
poczuję szczęście!
Nie, Przyjaciółko.
Szczęścia nie da Ci ani nowa para butów ani przeprowadzka. Ani piękna torebka, ani wpatrzony w Ciebie chłopiec.
Sesja okazała się nie tak straszna, jak się zapowiadało,
jednak mój organizm zwykł odchorowywać stresy. Leżę zatem w łóżku dręczona
gorączką stopni 38, a Tom Odell pomaga wierzyć w dobro tego świata (polecam!).
Jak pewnie zauważyliście - systematyczność nie jest moją mocną stroną. W ramach pojednania chcę Wam przedstawić zadanie domowe, jakie byłam zmuszona napisać na zajęcia. Ku memu zdumieniu wykonanie go sprawiło mi ogromną radochę. Najchętniej pisałabym takie rzeczy zawodowo.
Moi drodzy, oto analiza piosenki "Winny" Libera i Mateusza Mijała.
Jak mawia matka Mirandy - SUCH FUN!
Moi drodzy, oto analiza piosenki "Winny" Libera i Mateusza Mijała.
Jak mawia matka Mirandy - SUCH FUN!
Subskrybuj:
Posty (Atom)