On nie odpisał, bo padła mu bateria w telefonie i nie ma gdzie naładować, albo smartphone mu się psuje bo już ponad dwa lata hulał na tym świecie i gwarancja się skończyła, więc smsy nie docierają, poza tym zasięg szaleje i nie idzie się do niego dodzwonić żadnym cudem.
A ona napisała coś bardzo ważnego, ośmieliła się na delikatne wyznanie wplecione między wiersze pozornie zwykłej rozmowy. Napisała, bo nie miała odwagi, żeby zadzwonić. Teraz sprawdza gorączkowo telefon, a na ekranie pustka. Żadnej nowej wiadomości. W końcu decyduje się wybrać numer, serce przyspiesza, sama nie wie co ma powiedzieć, a tutaj... abonent czasowo niedostępny. Wyłączył telefon. Odczytał wiadomość i wyłączył telefon, żeby dała mu spokój. Na pewno tak było.
Czuje się upokorzona i od teraz będzie dla niego oschła, albo już się nie odezwie.
A on nie będzie miał pojęcia o co chodzi.