…pocieszająca myśl ;)
Nie mam dużego łóżka
z wieloma poduszkami i idealnie dobraną pościelą, za to właśnie
zmieniłam prześcieradło z białego na takie kolorowe, tęczowe w jednorożce. Może
patrzenie na nie będzie pomocne przy porannym wstawaniu, sprawdzę to!
Miałam wiele podejść do blogowania. Założyłam około
dziesięciu blogów i żadnego nie skasowałam. Do większości po prostu zapomniałam
loginu i hasła... w każdym razie wszystkie miały jakąś konkretną tematykę i
chyba to za każdym razem mnie gubiło. Nagle przestawałam interesować się
wymyślaniem opowiadań z Hogwartu/swoimi miłosnymi cierpieniami/prześmiewczymi
felietonami/szukaniem sposobu na osiągnięcie szczęścia.
Jak to się stało, że wróciłam do szeroko rozumianej
„blogosfery” (co najmniej jakbym była wziętą blogerką i ogłaszała swój wielki
powrót do branży)?
Pewnego środowego poranka obudziłam się z bólem gardła,
który przez następne dwa dni nie pozwolił mi wydać z siebie żadnego dźwięku
oprócz cichego szeptu i skrzeczącego kaszlu. Dodatkowo zatkane zatoki sprawiły,
że kilka dni spędziłam leżąc w łóżku i… przeglądając blogi. Te wszystkie
inspirujące notki o tym jak uprzyjemnić sobie życie, zacząć uprawiać sport,
zdrowo się odżywiać, jak się pomalować, żeby uwydatnić swoje atuty, jak się
modnie ubrać i, generalnie, jak być kimś, kim chce się być, ale czasem
zwyczajnie nie ma się odwagi albo motywacji (bo jest zimno. bo pada. bo wieje. bo nie pada. bo jest za gorąco. bo nie dzisiaj. bo od poniedziałku…), te piękne
zdjęcia, które chciałoby się oglądać i powiesić nad łóżkiem i być na nich,
najlepiej na tle Wieży Eiffel’a albo innego Łuku Triumfalnego… zmusiły mnie
wręcz do uświadomienia sobie, że tak bardzo, bardzo, bardzo chcę pisać!
Nie jeżdżę co miesiąc do NYC ani do Włoch czy Francji, ba,
jako biedna dziewczyna z Podkarpacia nawet zacną stolicę odwiedzam dość rzadko,
a gdy już uda mi się tam dotrzeć, z reguły nie stać mnie na wystrzałowe
zakupy. Najdroższy podkład, jaki sobie
kupiłam, kosztował pewnie z 30zł. Nie pijam kawy w Sturbacksie (w Rzeszowie nie
ma Sturbucksa!), właściwie w ogóle rzadko piję kawę. Nie noszę wystrzałowych
ciuchów, ani butów na wysokim obcasie, a w teatrze byłam ostatni raz ze dwa
lata temu. Nie dlatego, że nie lubię, tylko dlatego, że po prostu mnie na to
nie stać.
„Sranie w banie” – rzekłby ktoś – „jak się chce na coś
przeznaczyć pieniądze to się je znajdzie!”. To prawda, dlatego zamierzam zacząć
oszczędzać!
W ogóle najchętniej rzuciłabym studia i zaczęła robić to, na
co mam ochotę, ale znajomi i rodzice twierdzą, że jednak warto mieć magistra.
No cóż, ze studiów nie zrezygnuję, ale tym bardziej nie zamierzam rezygnować z
tego, co chcę robić i nie pozwolę, żeby studia mi w tym przeszkodziły ;)
Absolutnie nie zamierzam hejtować blogerów, bardzo cenię ich
pracę i przyznaję, że niektóre posty i te piękne zdjęcia są dla mnie
inspirujące, motywujące i dają poczucie, że w jakimś miejscu świat jest
bardziej kolorowy niż za moim oknem. Po prostu chcę udowodnić sobie i innym,
jeśli ktoś zdecyduje się na czytanie tego bloga, że można mieć naprawdę fajne i
ciekawe życie oraz myśli warte przerzucenia do Internetu i podzielenia się ze
światem, niekoniecznie pachnąc Chanel No. 5 ;)
Pozdrawiam z łóżka z prześcieradłem w jednorożce! ;)
Królewna
"W ogóle najchętniej rzuciłabym studia i zaczęła robić to, na co mam ochotę" - ciągle myślę o tym, ale jakoś nadal ciągnę studia, bo łudzę się, że dzięki ukończonym studiom będę mogła spełniać swoje marzenia kiedyś.. :D
OdpowiedzUsuńJa chyba, podążając za tekstem Edyty Bartosiewicz, "wierzę, że to, co robię ma sens" i, że może jednak mój kierunek to jest to, w czym będę się spełniać, ale wokół jest tyle ciekawszych zajęć... :D
Usuńa ja rzuciłam studia i robię to co kocham :P... potem skończe jako biedny artysta, ale... CO MI TAM !
OdpowiedzUsuńPrzynajmniej miałaś odwagę, żeby to zrobić, gratuluję! ;)
Usuńodwagę, albo głupotę :P
Usuń