Chcę miłości.
Marzy mi się.

Ale nie taka związkowa.
Marzy mi się miłość prosta, ludzka, bez podtekstów.
Szczera i czysta miłość do drugiego człowieka.

Marzy mi się świat, w którym rozdajemy sobie nawzajem ogrom czułości. Taki, w którym mogę powiedzieć mężczyźnie, że jest dla mnie bardzo ważny, a on nie będzie myślał, że się zakochałam.

Marzy mi się chwila, gdy z troską głaszczę drugą osobę po policzku bez lęku, że moja dłoń zostanie odtrącona.

Marzę o dniu, w którym wszyscy będziemy życzyli sobie dobrze.

O momencie, gdy przyjaciółka trzyma głowę na moich kolanach, a ja gładzę jej włosy i żadna z nas nie czuje się tym skrępowana.

Śnią mi się mocne bezinteresowne uściski osób, które po prostu mnie lubią.

Chcę wokół mężczyzn, którzy nie odbierają mojej uprzejmości jako zainteresowania głębszą relacją.

Pragnę długich, nocnych rozmów i spojrzeń w oczy, bez odwracania wzroku o poranku. Chwil, gdy obydwoje wiemy, że ta rozmowa to najlepsze, co nas teraz spotkało i nie oczekujemy od siebie niczego więcej.

Marzy mi się, że szczerość i czystość każdej relacji jest możliwa. Że mogę bez lęku powiedzieć o swoich uczuciach i myślach. Że moja czułość i troska nie będzie odbierana jako desperackie wołanie o bliskość.

Może mamy tego za mało?

...dziecięcej spontaniczności w wyrażaniu uczuć, szczerości wobec drugiego człowieka, zwykłej życzliwości... może dlatego każdy przejaw cudzej troski i prawdziwego zainteresowania odbieramy jako coś więcej, niż ludzką dobroć?

I może dlatego właśnie boimy się pokazania siebie w relacji z drugim człowiekiem? Bo, nie daj Boże, "coś sobie pomyśli" i będzie trzeba później bawić się w odkręcanie czegoś, co było przecież jedynie wyrazem uprzejmości.

Może gubi nas brak otwartości na bliskość.
A może to tylko nasza mentalność?

Może to lęk przed odrzuceniem pomieszany z ogromną potrzebą miłości...
...a może po prostu tacy właśnie jesteśmy?



KRÓLewna

Brak komentarzy