Rozgrzewająca herbata z goździkami, plastrem cytryny lub pomarańczy i miodem w  ślicznym, jasnym, dużym kubku; ciepłe, długie skarpety, biały kocyk, coś smacznego do schrupania i dobry film…

…właśnie z tym kojarzą mi się jesienne wieczory ;) 

W rezultacie herbatę piję zwykłą, czarną, bo nigdy nie mam pod ręką tych smacznych dodatków, wszystkie śliczne grube skarpety, jakie posiadam, są na mnie za duże, biały kocyk z reguły leży obok, zamiast na kolanach, bo jest zbyt ładny, żeby go pobrudzić czekoladą, bez której nie sposób się obejść, a film… film zawsze jest dobry, bo bawi, relaksuje, a czasem nawet bywa inspiracją. Do czego? Do czegokolwiek ;)

W każdym razie, podczas wieczornego, jesiennego seansu, zdecydowanie nie wyglądam tak, jak chciałabym wyglądać, ale to nieistotne, gdy mogę przenieść się na tę, powiedzmy, półtorej godziny, do zupełnie innego świata.

Po, jakże zachęcającym wstępie, nadszedł czas aby przedstawić kilka, w większości pewnie znanych Wam już, filmowych propozycji uprzyjemniających relaks:


1. „Śniadanie u Tiffany’ego” – film, który mogę oglądać nieskończenie wiele razy i chyba nigdy mi się nie znudzi. Mam parę ulubionych scen: początek, kiedy Holy w czarnej sukience i rękawiczkach wyciąga z papierowej torby rogalika przed sklepem Tiffany (tę scenę nakręcono pierwszego dnia zdjęciowego – w niedzielę, o piątej rano!), „Moon river” śpiewane przez nią siedzącą na parapecie i kilka innych smaczków dodających uroku całemu filmowi. Choć, tak naprawdę sama Audrey Hepburn według mnie jest w tym wszystkim najbardziej urocza i mogłabym patrzeć na nią godzinami. Wiecie, że Truman Capote (autor książki, na podstawie której nakręcono film) chciał, aby główną bohaterkę zagrała Marylin Monroe? Nie mogę sobie tego wyobrazić :D


2. „Duma i uprzedzenie” (wersja z Keirą Knightly, z 2005 roku) – kolejna pozycja, którą oglądałam już miliony razy, jest to chyba najromantyczniejszy film, jaki widziałam, mimo, że nie ma w nim ani jednego pocałunku! Przepiękna muzyka i te kolory! Jedna z moich ulubionych scen: Elizabeth stoi na skraju urwiska, zbliżenie na jej twarz – oczy w świetle słońca i muzyka… coś wspaniałego, choćby dla tego jednego fragmentu warto obejrzeć!


3. „Jedz, módl się, kochaj”, „Pod słońcem Toskanii”, „Holiday” – te trzy pozycje łączy chęć zmiany czegoś w swoim życiu, jaka rozwija się u głównych bohaterów. Po pierwszym z wymienionych, miałam ochotę rzucić wszystko i zacząć podróżować po świecie; po drugim zapragnęłam koniecznie wyjechać do Włoch w poszukiwaniu siebie; po trzecim zamarzył mi się luksusowy dom z basenem ;) wszystkie trzy w ciepłych barwach i z przyjemną puentą ;) 




4. „Moje jagodowe noce” (lub „Moja jagodowa miłość”) – nastrojowa muzyka (ach, Norah Jones) i nastrojowi aktorzy (ponownie Norah Jones i ach, Jude Law). Powtarza się motyw podróży, jednak film w zupełnie innym klimacie, niż te wymienione wyżej. Po nim również chciałam podróżować, tym razem, aby poznawać ludzi i wsłuchiwać się w ich najrozmaitsze historie.


5. „Amelia”! – soundtrack zna chyba każdy, gdy tylko słyszę pierwsze dźwięki, przed oczami przesuwają mi się uliczki Paryża (byłam kiedyś w Paryżu, serio!). Trzy hasła, które najbardziej utkwiły mi w pamięci to: „gdy palec wskazuje niebo tylko głupiec patrzy na palec”, „człowiek, który zna przysłowia nie może być zły” i „każdy ma niezbywalne prawo do zmarnowania sobie życia”. Ostatni cytat brzmi dość melancholijnie, jednak cały film idealnie ciepły, jak na coraz chłodniejsze wieczory. Gdy go oglądam, zawsze wraca mi wiara w ludzi (o ile wcześniej zdarzy mi się ją utracić). Scena z przeprowadzeniem staruszka przez ulicę – nieziemska! 


6. A jeśli ktoś z Was ma ochotę na naprawdę odjechaną komedię, polecam „Swing” Abelarda Gizy i niemiecki „But Manitou”. Ostatnio dałam się też namówić na francuską „Czarodziejkę”… po zobaczeniu któregoś z nich, nic już nie będzie takie samo…

Zachęcam Was ciepło (jak ten biały kocyk) do podzielenia się opiniami nt wspomnianych wyżej filmów, jeśli mieliście okazje któryś z nich obejrzeć. Napiszcie również, proszę, jakie pozycje (filmowe!) polecacie, bardzo chętnie obejrzę coś nowego :)

Pozdrawiam trzymając kubek z Kubusiem Puchatkiem, żądna filmów, których nie znam!
Królewna

PS.: Uważajcie na czwartek – zawsze nadchodzi niespodziewanie! ;)
 

Brak komentarzy