„Życie jest nam dane. Mamy żyć dla samego życia. Dla cierpienia. Śmierć ma zakończyć nasze cierpienie, więc dlaczego tak się jej boimy? Jesteśmy niczym, a ciągle wmawiamy sobie, że jesteśmy kimś.”

/Barbara Rosiek „Pamiętnik narkomanki”/



Życie nie jest piękne, zachwycające. Jest wiecznym bólem. Tylko niektóre jego momenty próbują nas przekonać o tym, że jest inaczej. A tak naprawdę większość z nas dusi się w czterech ścianach swoich domów; wśród ludzi, których może nie do końca kochamy ale musimy z nimi żyć, bo tak chciał los. Z przeszłością, której nie możemy zmienić. Z teraźniejszością, która nas przeraża. Z przyszłością, o której nic nie wiemy. I każdy z nas, jakby nie był szczęśliwy, pragnie zupełnie innego życia.

Wmawiamy sobie, że chcemy czegoś, czego mamy dość. Że chcemy żyć...

Ból przenika ciało aż do kości. Ból istnienia, bezsilność... Przecież mam wszystko, więc dlaczego płaczę? Mam wszystko... jak mogę nie być szczęśliwa? Mam wszystko... więc skąd ten ból...?

Przez kilka minionych lat moim największym marzeniem było NIEISTNIENIE. Niebycie. Uważałam, że szczęście może mi przynieść tylko śmierć. Myślałam, że to jedyne co może dać mi choć przez ułamek sekundy poczucie władzy nad własnym losem. A miałam normalne życie, tak jak większość ludzi- rodzinę, dom, przyjaciół. W każdym życiu są gorsze i lepsze momenty. Jednak mnie prawdziwe cierpienie przynosiły te naprawdę szczęśliwe wspomnienia bo przez nie plułam sobie w brodę, że dałam się porwać szczęściu i nie potrafiłam zdystansować się do tego od razu. Przecież wiedziałam, że to potrwa tylko chwilę, że skończy się a ja... znowu zostanę tak jak stałam- sama, na deszczu, w mokrej, podartej koszulce od lat określana tym samym mianem- „sierota”.

Nigdy nie przypuszczałam, że cokolwiek w moim życiu zależy tak naprawdę ode mnie. Zawsze ludzie, którzy mnie otaczali podejmowali za mnie decyzje. Ja się tylko musiałam podporządkować, bo przecież „tak będzie lepiej”...

„Wszystko jest w ręku człowieka a on pozwala zdmuchnąć sobie wszystko sprzed nosa, jedynie i wyłącznie z tchórzostwa.”

/Fiodor Dostojewski ”Zbrodnia i kara”/

A przecież wystarczy uwierzyć. Uśmiechnąć się do siebie i powiedzieć „biorę sprawy w swoje ręce” i trwać w tym uśmiechu przez minutę. Gdy usta się śmieją dusza też zaczyna się śmiać. Przecież to jest takie proste powiedzieć sobie „to jest MOJE życie. nikogo innego, tylko MOJE.” I naprawdę tylko ode mnie zależy jak będzie ono wyglądać. Wystarczy zapytać siebie: „czego chcę?” Czego pragnę, o czym marzę...? To tak niewiele... A dzięki temu naprawdę możemy osiągnąć WSZYSTKO...



Życie stawia przed nami dwa wybory: możemy stwierdzić, że nie mamy na nic wpływu i narzekać, że jesteśmy nieszczęśliwi albo... uśmiechnąć się i pomyśleć „mogę zrobić wszystko o czym zamarzę”. Oczywiście dla wielu łatwiej jest się poddać i płakać nad własną bezsilnością. Jednak to, co nas spotyka, ta przygoda, która trwa od naszych narodzin, zdarza się tylko raz. Nikt nie zabroni nam ze smutną miną snuć się po ulicach. Istnieje tylko jedno podstawowe pytanie: czy na pewno warto?

Pozdrawiam Was najserdeczniej,
KRÓLewna

2 komentarze: