...się!



Obiecałam sobie, że, spośród wszystkich istniejących na świecie słodyczy, będę spożywać jedynie gorzką czekoladę, bo podobno zdrowsza, a  całkiem ze słodyczy nie zamierzam rezygnować, bez przesady, codzienność jest zbyt brutalna, żeby porzucać tak drobne przyjemności.


Okazuje się jednak, że nie warto w moim przypadku składać obietnic samej sobie, przed chwilą tato przyniósł mi kilka czekoladek „merci” no i przecież nie pozwolę im się zmarnować…

Poza tym staram się przerzucić na zieloną herbatę. Właściwie Heheszka mnie do tego przekonała. Ogólnie jestem fanką herbaty i piję ją litrami (głównie czarną), więc dobrze, niech już to będzie teraz ta zielona, dla zdrowia!

Mam zapisaną listę czternastu książek, które chcę przeczytać w najbliższym czasie. Ostatnio skróciła się do trzynastu, po przeczytaniu tej o powstawaniu filmu „Śniadanie u Tiffany’ego” (polecam fanom nie tylko filmu, ale też samej Audrey Hepburn - „Piąta aleja piąta rano” S. Wasson) jednak podejrzewam, że jej miejsce nie pozostanie puste po najbliższej wizycie w empiku, gdy tylko dostanę wypłatę po drugiej turze wyborów…

Hamuj się!!!

Chyba zacznę wracać do ostrej pracy nad sobą („zacznę wracać” jest lepsze niż „wrócę” bo daje więcej czasu na zastanowienie się, czy na pewno mam czas, czy na pewno mam ochotę, czy na pewno to potrzebne (zawsze jest potrzebne) – czyli na znajdywanie sobie wymówek, które potem i tak wyśmieję stając ze sobą twarzą w twarz, niekoniecznie w lustrze).

Zakochałam się w piosence Rojkowego jeszcze Myslovitz „W deszczu maleńkich żółtych kwiatów” – tak, dopiero niedawno ją poznałam i tak, jestem szczęśliwa z tego powodu. „Twoje łzy miażdżą mi serce” – piękne.



Zacznę ćwiczyć! Naprawdę zacznę ćwiczyć! Dzisiaj mi tato przyniósł pulpit z garażu, więc istnieje szansa, że oprócz ciężarków czy butów do biegania, uruchomię także skrzypce, to by dopiero była moc!

No i słówka z angielskiego! Codziennie będę się uczyć słówek z angielskiego!

To nie jest lista postanowień noworocznych, bo tych nigdy nie dotrzymuję. Może warto, tak jak kiedyś, zacząć powoli, od nowa, po jednym, małym kroczku naprzód, najpierw prawa, potem lewa, najpierw czekolada, potem herbata, a sałata, pomidor i kiełki same przyjdą…

I nigdy więcej pisania na komputerze z kolanami pod brodą siedząc na łóżku! (jeszcze tylko dzisiaj…)

Za każdym razem, kiedy będę chciała zjeść inną słodycz niż gorzką czekoladę, powiem sobie „hamuj się!”, kiedy będę chciała wypić trzeci kubek czarnej herbaty, powiem „hamuj się!”, gdy usiądę na łóżku z laptopem, bo to mniej roboty niż zgarnianie książek z biurka, powiem „hamuj się, kobieto!”

Więc hamujmy się, walczmy o siebie, Kochani! Walczmy z samymi sobą o naszą kondycję, nasze zdrowie, o nasz uśmiech i samopoczucie, rozwijajmy się, otwierajmy na to, co nowe. Zobaczycie, że nie tylko nam samym, ale i innym wtedy będzie się żyło z nami lepiej ;)

PS.: I pamiętajcie, nie chodzi o to, żeby pachnieć Chanel no. 5! ;)
KRÓLewna

6 komentarzy:

  1. angielskiego najlepiej uczyć się oglądając seriale bez napisów, albo grać w gry anglojęzyczne (szukanie przedmiotów ukrytych na obrazu np! uzależniłam się od takiej gry na fb :P)

    p.s. JAK MOGŁAŚ NIE ZNAĆ TEJ PIOSENKI?! ;o

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Też nie wiem jak mogłam jej nie znać! Ale już znam, moje życie nabrało sensu! :D

      Usuń
  2. Zabranianie sobie czegoś odnosi odwrotny skutek. Pragniesz tego jeszcze bardziej i kusi Cię żeby złamać dana sobie obietnicę. Tak to już działa.
    Proponuję wyjaśnić sobie, że tego nie potrzebujesz :) i wtedy przyjdzie to o wiele łatwiej :P
    Pozdrawiam :*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To tak jak z podstawową zasadą lenistwa: "jeśli nie możesz czegoś dosięgnąć leżąc w łóżku to znaczy, że tego nie potrzebujesz" :D

      Usuń
  3. czemu nic nie piszesz?:(

    OdpowiedzUsuń