Uwielbiam patrzeć na mokrą jesień
(pod warunkiem, że nie leje jak z cebra). Rdzawe liście i zielona trawa
wyjątkowo pięknie komponują się z szarym niebem, co tworzy naprawdę niesamowity
klimat. Nic, tylko patrzeć, patrzeć, patrzeć…
Jestem fanką polskiej muzyki,
szczególnie tej z poetyckim tekstem i do takiego widoku pasuje mi właśnie
stara, dobra, jesienna opowieść o tym, że ktoś odszedł, a w domu coraz zimniej.
I, chociaż nikt nie odszedł w
sumie, sentymentalnie się robi i jakoś samo się myśli o odchodzeniu…
Bo przychodzą takie dni, kiedy
uderza mnie w twarz melancholia, ale wcale nie mam jej tego za złe. Może
dlatego, że zmusza mnie do uświadomienia sobie, że nie warto szastać na prawo i
lewo hasłem „nie wiem co mam zrobić ze swoim życiem”, tylko po prostu porządnie
się nad tym zastanowić… a potem to zrobić. Jednak na wykonanie zadania jeszcze
przyjdzie czas, kiedy spadnie śnieg, albo, gdy świat na nowo obudzi się do
życia ze snu zimowego. Na razie mamy dla siebie tę jesienną chwilę – ja i moja
nostalgia. Możemy powymieniać się doświadczeniami, poglądami i poprzytulać się
nawzajem w rozpaczy. Choć tak naprawdę rodzaj listopadowego smutku jest jakiś
inny, taki nie-płaczliwy, bardziej refleksyjny, po prostu. Bo dlaczego miałabym
płakać, skoro widok, jakby zatrzymanego w czasie świata, tak bardzo cieszy oko?
Aż chce się człowiekowi patrzeć w
dal i myśleć poważnie przez chwilę. O czymkolwiek, ale poważnie. Albo nie
myśleć wcale, dać odpocząć całemu sobie.
W takich chwilach melancholia
zawsze owiana jest nadzieją, że kiedyś będzie inaczej, że nadejdą dni rozkoszowania
się życiem w jego pełni, że przyjdzie czas, siły i chęci. Tylko teraz, przez
moment, coś kłuje w dołku, coś nadaje wagi błahostkom. Jesień każdego czasem boli,
bo przypomina, że on nie kocha, a ona nie rozumie, że każdy dzień taki sam, że
trawa zielona na pewno nie tutaj.
Dla nieprzychylnych polskim
tekstom też mam coś nastrojowego:
Nawet ja potrzebuję czasem
poupajać się swoją depresyjną naturą.
I wtedy myślę sobie, że gdzieś
tam jest ktoś, kto też teraz patrzy przez okno i zachwyca się tym naturalnym,
jesiennym, smutnym pięknem.
Dzięki Ci, Panie, za Wiarę,
Nadzieję i Miłość. Za te trzy, które ułatwiają nam przetrwanie z jesienią i tej
właśnie smutnej Jesieni pomagają wytrwać jakoś z nami.
Pozdrawiam z lekką łezką w oku,
ale kącikami ust skierowanymi ku górze ;)
KRÓLewna
Brak komentarzy