„Trzy ładne, inteligentne kobiety, ogólnie-atrakcyjne.
Same.
Gdzie ci mężczyźni, do cholery?!
Jak to gdzie?
W zakonie, w seminarium, w związku...”
Same.
Gdzie ci mężczyźni, do cholery?!
Jak to gdzie?
W zakonie, w seminarium, w związku...”
Próbowałam, ale jednak nie da
rady. Nie ominę tego tematu, zbyt aktualny jest, tak myślę. I to nie dlatego,
że dość mam patrzenia na chłopców z grzywką na pół twarzy w obwiśniętych
rurkach, bo nie o nadmierną dbałość tu chodzi, lecz o jej brak.
Moja koleżanka twierdzi, że nie
ma prawdziwych facetów mniej więcej w naszym wieku (mówiąc to mam na myśli 20-30
lat), którzy nie chodziliby w przepranych koszulkach i mieli do powiedzenia
więcej niż kilka tekstów z Kwejka. Fakt, że wnioski wysnuła na podstawie
obserwacji kolegów z uczelni tak naprawdę niewiele tutaj zmienia, bo bycie
studentem już dawno przestało oznaczać cokolwiek więcej niż nie bycie nim.
Na moim wydziale mężczyzn mogę
policzyć na palcach, jednak wszyscy zadbani, z tego, co zauważyłam. Krążąc po
ulicach naszego zacnego wojewódzkiego miasta, też widuję chłopaków niczego
sobie (za każdym razem zadając sobie pod nosem pytanie „Gościu, dlaczego ja Cię
nie znam?!”). Jednak wersja mojej koleżanki nie wydaje mi się do końca
nieprawdopodobna. Z innego źródła słyszałam bowiem o mężczyźnie (i obawiam się,
że to nie jest przypadek odosobniony), który uważa, że brudne paznokcie są
bardzo męskie – otóż NIE SĄ! Żaden bród nie jest męski, żadne przekleństwo
męskie nie jest (w tym wypadku nie należę do wzorów, jednak pracuję nad tym i
wszystkim polecam naukę panowania nad własnym językiem).
Mam wielu wspaniałych kolegów,
którzy wiedzą, do czego służy grzebień i potrafią skorzystać z pralki, a oprócz
tego ćwiczą swoje ciało, rozwijają się duchowo i mają bogatą wiedzę na wiele
tematów. Wniosek: Książęta z bajki istnieją – i na pewno jest ich o wiele
więcej. Zatem gdzie się chowacie, nasi Królewicze?
Miewam wrażenie, że
wykorzystujecie dane na temat ilości kobiet na świecie i fakt, że jest Was
mniej. To jednak nie znaczy, że posiadacie przywilej czekania, aż któraś z
pięknych, wyfioczonych dziewczyn przybiegnie do Was prosząc, żebyście się z nią
umówili na randkę. A masa naprawdę świetnych dziewczyn pragnie zwykłego
chłopaka, który przyniesie jej kwiatka wydartego z ogródka i będzie w stanie
powiedzieć więcej niż „aśnaebaem”.
Owszem, chcemy być Waszymi przyjaciółkami, powiernicami i bywamy
naprawdę bardzo tolerancyjne… ale nadal pozostajemy kobietami. Spróbujcie to w
nas docenić ;) Wierzę, że dużo łatwiej jest „zarwać” dziewczynę, która ślini
się na Wasz widok, ale czy taka „zdobycz” lepiej smakuje? Chyba nie chodzi o
to, żeby było łatwo?
A może to wcale nie w tym
problem? Wiele kobiet jęczy, że brakuje facetów, którzy nie myślą tylko o
seksie i samochodach (tudzież grach komputerowych itd.), ale też mężczyźni
narzekają na istnienie zbyt wielu „pustych lasek” mających głowy pełne głupot.
Może najgorsze jest to, że po prostu nie umiemy się spotkać? A może tak
naprawdę mężczyźni kochają zołzy, a kobiety wolą brutali? A może wolimy ciągle
na coś czekać, zamiast wreszcie ruszyć szanowne cztery i zagadać do kogoś
narażając swoją sięgającą sufitu dumę? Może warto przestać traktować siebie tak
bardzo serio? Może…?
Pozdrawiam, wierząc w istnienie
Prawdziwych Mężczyzn,
KRÓLewna
Zapomniałaś dodać "albo nie są zainteresowani kobietami", co niestety jest coraz częstsze i patrząc na nich często po prostu niesprawiedliwe ;)
OdpowiedzUsuńO to to, zdecydowanie!
OdpowiedzUsuńNajlepsze zdanie "Może najgorsze jest to, że po prostu nie umiemy się spotkać?". Świetny tekst, pozdrawiam :)
OdpowiedzUsuńDziękuję bardzo :)
UsuńKsiężniczko kiedy zatem możemy się umówić na randkę ? ;)
OdpowiedzUsuńW każdej chwili! Nie zapominajmy jednak, że piszę w imieniu wielu Kobiet ;)
UsuńPierwszy facet, który komentarz zamieści.
OdpowiedzUsuńMyślę, że i my również to pytanie zadać możemy.
Bo my także Was nie dostrzegamy.
I nieprawdą jest, że wyssano z nas hormony. Nie z tych, w których siebie widzę, chociaż z wielu z pewnością i tu zgoda. Niemniej każda generalizacja odbiera umiejętność dostrzegania właśnie "tych". Zlewają się oni z całością, i już nie widać, po której kto stronie.
Może właśnie dlatego zakładamy te koszule, psikając się Chanel?
Bo oceniacie nas powierchownie.
Przechodzicie obok myśląc - cóż to za bufon? A być może to najbardziej wartościowy człowiek, jakiego spotkałyście, tylko nie dostał szansy.
Odpowiadając na Twoje pytanie - spotkać się umiemy. Niie potrafimy się natomiast wzajemnie poznać, ani tym bardziej docenić.
Wiesz kto:)
Mnie się wydaje, że potrafimy się docenić, ale może bardziej właśnie nie potrafimy się zauważyć. I może to wynika nie tyle z dumy co z lęku po prostu?
Usuń"Może najgorsze jest to, że po prostu nie umiemy się spotkać?"
OdpowiedzUsuńCoś dużo prawdy w tym zdaniu...
A może nie wiemy gdzie się spotkać, albo czasami nie mamy odwagi pójść tam gdzie można się spotkać...
Myślę, że to bardziej właśnie z braku tej odwagi może wynikać, a szkoda...
UsuńŁuuuu czyżbym to swoje słowa czytała w drugim akapicie? Tak, to ja Twoja kryptoczytajka, którą znasz od ponad 7 lat :p. Takiej notki nie skomentować! Tak być nie będzie droga panno. OTÓŻ. Są Ci panowie, czy nie, chyba wszystko jest dziełem przypadku i od nas zależy czy przez ten czas przejdziemy z uśmiechem na twarzy czy nie (tak, tak ja to mówię - pesymistka nadworna kłaniam się w pas nisko). Czy wierzę, że jakieś książątko czy inne brzydkie kaczątko zaparkuje mi na podjeździe swoją złotą karocą zaprzężoną w parkę (a jakże!) parskających koników? Hahahaha-ha.....nie.
OdpowiedzUsuńToż to drodzy panowie nie chodzi o cud miód okaz bez skazy...błagam. Normalność, normalność i cytując pewną znaną postać filmowo - literacką (nie najwyższych lotów zresztą) bez "emocjonalnych popaprańców" i "związkofobów". Nie umiemy się spotkać? Tak. Nie umiemy się poznać! Tak. Nie dajemy się poznać, nie pozwalamy się poznać, albo ktoś nie daje nam poznać siebie i się zbliżyć. Mamy taki przesyt możliwości do wykrętów, wymówek, usprawiedliwień. Przesyt tych wszystkich cholernych komunikatorów fajsbuków, telefonów i tym podobnych - by tylko nie dać się dotknąć.
Nie sposób się z tym nie zgodzić ;)
UsuńPrzepraszam... a czy w tej bajce był smok i zionął ogniem? ;p
OdpowiedzUsuńNie? No właśnie... to przed czym ten Książę (istota z natury leniwa) ma Królewnę bronić? Jak ma jej imponować swoją siłą, mądrością i odwagą?
My - współczesne Królewny - musimy odnaleźć smoka :) I - nawet jeśli same potrafimy władać mieczem - czasami porzucić zbroję i włożyć balową suknię :)
M.
Dokładnie tak! Zdecydowanie się z tym zgadzam :)
UsuńTyle razy Królewno staram się wyrwać Cie gdziekolwiek, ale zawsze coś Ci wypada no... ;P
OdpowiedzUsuńBo walczę o marzenia i szukam swojego miejsca w świecie, dlatego jestem tak zajęta, wybacz! :P
UsuńNie wybaczam!
UsuńMuszę to jakoś przeboleć... :P
UsuńMniej gadania i gdybania, więcej działania ;)
OdpowiedzUsuńLubię to ;)
UsuńA ja tam sama zagadałam do swojego Mężczyzny i jak do tej pory szczęśliwie się ze sobą użeramy :P Bardzo daleko nam do Księcia i Królewny :P
OdpowiedzUsuńNo i bardzo dobrze! Też czasem powinnyśmy zawalczyć o swoje :P
Usuń