Każda porażka jest bolesna, czy jest nią zakończenie związku, czy niedostanie się do projektu, na który nam zależało. Jednak mimo cierpienia, które nam przysparza, bardzo często staje się świetną lekcją. 

Chciałam tu wrzucić nagraną przez siebie dennie amatorską piosenkę, którą stworzyłam, żeby mi ulżyło, jednak stwierdziłam, że nie będę się aż tak poniżać. Postanowiłam, że na chwilę zastopuję przechodzenie samej siebie w robieniu z siebie idiotki. To trudne, ale bardzo się staram.


Wyciąganie nauki z porażki, jaka nas dopadła, nie jest łatwe, zwłaszcza tuż po konkretnym wydarzeniu. I może wcale nie o to chodzi, żeby od razu spisać listę rzeczy, które nagle zrozumieliśmy, bo coś nam nie wyszło. Na początku chyba trzeba trochę pocierpieć, pomarudzić, poużalać się nad sobą. Ale myślę, że warto dać sobie na to konkretny czas, przypuśćmy: dwa dni. Dwa dni płaczu, a potem zamykam ten etap i żyję dalej (wcale nie płakałam dłużej niż dwa dni. W ogóle. Nie płakałam za każdym razem gdy coś mi się przypomniało. Nie zadręczałam przez tydzień wszystkich wokół tym, jak bardzo cierpię. Nie zrobiłam tego, absolutnie).
Powszechnie wiadomo, że czas leczy rany i nie jest to slogan, a sprawdzona prawda. Jednak zanim nastąpi upragnione Kiedyś, które ukoi nasze cierpienie, trzeba sobie jakoś radzić z TERAZ. A to TERAZ z reguły cholernie boli. Co wtedy?

1. Przyjaciele <3 zaliczam tu również rodzinę i wszelkich znajomych, w których towarzystwie lubisz spędzać czas.
Minioną niedzielę, po poniesieniu jednej z moich większych życiowych porażek, spędziłam z zapuchniętymi od łez oczami tonąc w chusteczkach. Jak przystało na emocjonalną ekshibicjonistkę, dałam znać najbliższym o tym, co się stało i jak podle się czuję. Efektem była tabliczka czekolady od taty, uściski mamy, wizyta przyjaciółki mimo jej przeziębienia i "zestaw ratunkowy" mojej siostry: ciastka, nutella, koktajl owocowy z bitą śmietaną i seans filmowy z "Lejdis". Przyznaję - zrobiło mi się trochę lepiej :)

2. Świadomość - o co niestety często trudno. Jednak warto uświadomić sobie, że to, co straciliśmy bądź, czego nie zyskaliśmy, a na co liczyliśmy, nie jest niezbędne do naszego funkcjonowania i szczęścia. Przecież nie zawsze to mieliśmy, chociaż słowo "mieliśmy" nie jest najtrafniejsze - tak naprawdę niewiele do nas należy, wychodzę wręcz z założenia, że nic nie należy do nas (ale ja jestem chrześcijanką, więc to normalne). Gdy uświadomisz sobie, że bez tego możesz żyć, naprawdę będzie Ci o wiele łatwiej.

3. Poświęcenie - jakkolwiek to rozumiesz. Poświęć się komuś lub czemuś, albo poświęć się w sensie stawania się świętym. Bez względu na to, w co wierzysz, zwrócenie się do Boga zawsze pomaga. Już On tam wie, co jest dla Ciebie najlepsze, Ty się o to nie martw. A jeśli nie wierzysz (chociaż "trudno nie wierzyć w nic"), to oddaj swój czas komuś, kto potrzebuje Twojej obecności, albo czemuś, za czym tęskniłeś, czego pragnąłeś, co sprawia Ci radość. 

4. Wybaczenie. Wybacz komuś, kto Cię skrzywdził. Wybacz sobie, że nie osiągnąłeś tego, do czego dążyłeś. Nie odpowiadasz za cudze decyzje, więc Twoja frustracja w tym temacie niczego nie zmieni. Nie musisz być we wszystkim idealny, na niektóre rzeczy nie masz wpływu. Masz prawo do tego, żeby coś Ci się nie udało. Zaakceptuj. Uwolnisz się od żalu i złości, która ściska Twoje serce. Znów poczujesz się wolny i gotowy do tego, żeby dalej żyć.


Czasem coś, co wydaje nam się porażką, okazuje się błogosławieństwem. Daj sobie czas. Obserwuj siebie, świat, to, co dzieje się z Twoim życiem. I zawsze, bez względu na wszystko, dziękuj światu, sobie, Bogu. Za to, że spotyka Cię właśnie to i, że jesteś właśnie taki. Ból minie a Ty będziesz miał nową siłę. Z taką siłą podbijesz świat.


KRÓLewna

Brak komentarzy