Przyglądam się ostatnio rodzinie i znajomym, jak biją się ze sobą nawzajem w przedświątecznym chaosie. Sama walczę z nadzieją na zachowanie resztek własnych przekonań. Bo nie chodzi o to, żeby wyczyścić kryształy, lecz, żeby odkurzyć duszę.

Jestem z tych, którzy nie obchodzą Gwiazdki, tylko święta Bożego Narodzenia - czyli urodziny mojego Mistrza. Nie wymagam, żeby każdy człowiek na tej planecie miał podobne podejście, ale chrześcijanin...no chyba by wypadało. Wiem jednak, że świat nie jest czarno-biały, że jest wielu ludzi, którzy "nie czują potrzeby" głębszego zaangażowania się w wiarę (nie w religię tylko w wiarę, to nie zawsze idzie w parze). Ale, skoro idą święta, to może warto zrobić wyjątek...?

Ostatnio kumpela powiedziała mi "Nie idę do spowiedzi. Po co mam iść? Pójdę do Komunii, żeby zrobić mamie przyjemność, bez sensu." Kurde, zasmuciło mnie to, bo to naprawdę bardzo bliska mi osoba. No i z jednej strony ma rację, że jak dla mamy to bez sensu. A z drugiej nie ma pojęcia, że intencja w tym momencie nie jest taka istotna. Oczywiście Bóg na pewno wolałby, żeby każdy z nas przyjmował Go z samej chęci przyjęcia, z miłości do Niego. Ale jak może tego wymagać od kogoś, kto czasem kompletnie o Nim zapomina? I tutaj muszę przyznać, że argument "idę do Komunii, żeby mamie nie było przykro", albo "idę do Komunii bo są święta", lub, "bo wszyscy idą" - nie jest wcale taki bezsensowny. 

Dlaczego?

To, co dzieje się z naszą duszą podczas Komunii Świętej jest wręcz niewyobrażalne. Jakkolwiek głupio to brzmi, nasza dusza jaśnieje, promienieje. Tak samo jak wygląda kobieta, gdy ukochany złoży na jej ustach pocałunek, tak wygląda dusza człowieka, gdy przyjmie Ciało Chrystusa. Połowa z Was uważa teraz, że jestem nawiedzona.
Kilka lat temu też bym tak o sobie pomyślała.

Nie jestem taka święta, jak się niektórym wydaje. A szkoda, bo bardzo chciałabym być. Mimo, że wiara i relacja z Bogiem są dla mnie niesamowicie istotne, przez ostatnie dwa miesiące bardzo zaniedbałam tę sferę swojego życia i odkładałam spowiedź na ostatnią chwilę. Cholernie nie chciałam iść do spowiedzi i gdyby nie fakt, że już prawie święta, to pewnie bym nie poszła. Czy było mi z tym jakoś wyjątkowo źle? Nie. Miałam chwile, w których robiło mi się ciężko na sercu, bo wiedziałam, że czeka mnie spowiedź, a mam z nią zawsze niemały problem. Ale to wszystko. Ruszyło mnie jednak bardzo pewne porównanie, które usłyszałam. Mianowicie wyobraźcie sobie ojca, który wydaje za mąż swoją jedyną córkę. Zaprasza znajomych i rodzinę, wydaje na tę imprezę wszystkie swoje oszczędności, na stołach pojawia się najwspanialsze jedzenie. Przychodzą goście i jedni tańczą, bawią się, jedzą i piją. Są jednak tacy, którzy siedzą pod ścianą i nawet nie chcą tknąć tych wspaniałości. Ojciec panny młodej podchodzi do nich i pyta, dlaczego się nie częstują? A oni odpowiadają, że mają lepsze w domu.
Takim ojcem panny młodej jest Bóg podczas Eucharystii. On Ci daje podczas mszy wszystko, co ma najlepsze, a Ty tego nie chcesz przyjąć. Trochę słabo, nie?

Gdy zbliżają się urodziny Twojego najlepszego przyjaciela, pewnie tygodniami obmyślasz, jaki kupić mu prezent, żeby był zadowolony. A teraz zbliżają się urodziny Twojego Boga. BOGA, kurde. BOGA! Czaisz to? Gdybyśmy mieli świadomość kto to w ogóle jest, to podejrzewam, że codziennie przy kratkach konfesjonału działyby się prawdziwe cuda.

Mam taką "małą" radę na te dwa ostatnie dni, dla tych, którzy się jeszcze wahają: idźże do tej spowiedzi. Ale nie tak wiesz, z buta. Skoro już to robisz, to zrób to porządnie.
Przemyśl sobie 10 przykazań, albo 7 grzechów głównych (dla przypomnienia: pycha, chciwość, nieczystość, zazdrość, nieumiarkowanie w jedzeniu i piciu, gniew, lenistwo). Potem powiedz sobie w myślach "Boże, w imię Jezusa Chrystusa proszę Cię o naprawdę dobrą spowiedź", albo, nie wiem "Duchu Święty, w imię Jezusa Chrystusa proszę, zaprowadź mnie do księdza, który mnie nie zje". I idź. Idź, powiedz co masz do powiedzenia, posłuchaj, co ma do powiedzenia facet po drugiej stronie kratek i odejdź. 
A w urodziny Jezusa zrób Mu prezent i idź do Komunii. To bardzo cenny dar, a nie wydasz na niego ani grosza. Co więcej, Tam Na Górze będziesz mieć +10 do zbawienia.

Chyba się opłaca, co?


KRÓLewna


Brak komentarzy