...to i ja. Choć, przyznaję, dość mam tego, że włączam radio o 8 rano i przy chrupaniu płatków słyszę "to nie jest dziecko, to jest płód", "ale jak to, przecież to już człowiek", "pan nie rozumie kobiet, to nasze brzuchy" i takie tam. Jednak, jako pełnoprawny obywatel naszego kraju, mam prawo do wypowiedzi na ten temat. No to się wypowiem.



Kilka lat temu uważałam, że nie mamy prawa dyktować kobietom, co mają robić z ciążą. Byłam młodziutka i chciałam czuć wolność i niezależność. Według mnie każdy człowiek odpowiadał za siebie i swoje życie i państwo nie miało prawa w to ingerować. Za każdym razem, gdy słyszałam sprzeciw wobec aborcji, mówiłam "nie wiesz, jak zachowałbyś się na miejscu tej kobiety".

To prawda. Nikt z nas nie wie, jakby się zachował na miejscu zgwałconej kobiety, na miejscu kobiety, która dowiaduje się, że jej dziecko będzie śmiertelnie chore, będzie cierpiało katusze, lub, że ona sama może stracić zdrowie albo życie. 
Wiem tylko, jak chciałabym się zachować w takiej chwili, ale nigdy nie mam pewności co rzeczywiście bym zrobiła.

Uważam, że aborcja jest niesamowicie delikatnym tematem, którym nie należy się absolutnie zajmować w tak krzykliwy i buntowniczy sposób. I dotyczy to obydwu stron sporu. Jest również jednym z tematów, którym gorliwi zwolennicy Kościoła Katolickiego wraz z gorliwymi jego przeciwnikami lubią się "nakręcać" i walczyć przeciw sobie jak szabelką. Nie wiem, czy i co próbują tym udowodnić, ale pamiętam, że mnie też walka i kłótnie dawały kiedyś siłę.

Teraz, po prostu, zwyczajnie, nie wiem. Jest to dla mnie szalenie trudny temat. Nie ma, według mnie, jednego rozwiązania. Byłabym oszustką, gdybym powiedziała, że sprawa jest prosta, bo według mnie, jest o wiele bardziej złożona.

Jako chrześcijanka, katoliczka, uważam, że aborcja powinna być całkowicie zakazana. Żaden chrześcijanin nie powinien zaznać spokoju, dopóki choć jedno dziecko na świecie będzie zabijane. Ale tak samo nie powinien tego spokoju zaznać, dopóki jakikolwiek człowiek na świecie będzie zabijany. Zabójstwo to zabójstwo. Ale nie jest ono najgorsze dla tego, kto ginie, tylko dla tego, kto zabija. Absolutnie nie chcę tutaj umniejszać dramatu dziecka, które zostaje uśmiercone jeszcze przed narodzeniem. Chcę tylko pokazać, że może powinniśmy jako chrześcijanie spojrzeć na to z drugiej strony - ze strony kogoś, kto zabija, kto decyduje o śmierci. Mamy obowiązek walczyć z grzechem głównie ze względu na tego, kto ten grzech popełnia, bo to właśnie on sam jest jego największą ofiarą.

Jako obywatel jednak nie mam już tak radykalnego zdania. Na pewno nie jestem za tym, żeby karać kobiety, które zdecydują się na aborcję, ponieważ niejednokrotnie one same bardzo cierpią z tego powodu. Najłatwiej jest powiedzieć "nie musiała tego robić, przecież mogła zdecydować, miała wybór", zapominając równocześnie o tym, że nie każda kobieta jest tak samo silna, że niektórzy ludzie są po prostu słabi. Grzech zawsze wynika ze słabości człowieka.

Zastanawiam się czasem, co by zrobiła taka kobieta, która dziś głośno krzyczy, że jej brzuch jest jej własnością, gdyby jej dziecko zachorowało już po urodzeniu. Czy z taką samą łatwością powiedziałaby, że to jej dziecko i może zrobić z nim co chce...?
To dla mnie naprawdę trudny temat. Myślę, że za bardzo idziemy w stronę przyjemności i płytkiego życia, żeby zobaczyć wartość w dziecku, które przychodzi na świat. Jeśli nie chcesz dziecka, nie jesteś gotowa, partner nie nadaje się na ojca... to może po prostu nie uprawiaj z nim seksu? Ale jak to, przecież trzeba by wtedy zrezygnować z przyjemności...

 Dlaczego dziecko, które jest niechciane, które jest chore, albo pochodzi z gwałtu, ma być pozbawione prawa do życia? Nie rozumiem tego. 

Wiem, że nie jestem w stanie przekonać zwolenników aborcji do swojego zdania. Ale uważam, że mam prawo je po prostu wypowiedzieć. Jako obywatel i jako kobieta.

Odnosząc się jeszcze do protestów w kościołach minionej niedzieli... myślę, że to, co zrobiły te kobiety, najbardziej zabolało wcale nie księży i wiernych, którzy tak głośno wykrzykują swoje zdanie, tylko właśnie tych, którzy mają świadomość świętości Eucharystii. Tych, którzy w milczeniu modlą się za wszystkich ludzi, tych, którzy nie muszą krzyczeć, bo znają Prawdę, tych, których i tak już boli upolitycznianie Kościoła.

Nie zrobiły panie krzywdy hierarchom, którzy chcą je wyprowadzić z równowagi i pokazać, że są lepsi. Zraniły jednak tych, którzy chcą tak samo ich dobra, jak swojego.


KRÓLewna

Brak komentarzy