Kiedy mam zaplanowany cały dzień i jestem bezustannie zajęta, nie mam czasu ani ochoty, żeby myśleć o tym, jak się czuję i czy to, co robię, tak naprawdę ma sens. Nie bez powodu mówi się "zajmij się czymś, to przestaniesz myśleć o pierdołach".

Doskonale pamiętam siebie sprzed roku. Wrak człowieka, który próbuje spać jak najdłużej, żeby tylko skrócić sobie czas czynnego życia. Każdego dnia po przebudzeniu zastanawiałam się, co mogę zrobić, żeby bolesne istnienie minęło szybciej. Niestety nie miałam żadnych pomysłów, moja kreatywność umarła wraz z pogodą ducha, co sprawiło, że nie podnosiłam się z łóżka. Patrzenie tępym wzrokiem w sufit wydawało mi się jedynym wykonalnym zajęciem. O ile można to nazwać "zajęciem". 

Minęło 12 miesięcy, a ja kalkuluję co mogę zrobić i w jaki sposób, żeby zajęło mi to jak najmniej czasu. Bo tyle chcę zrobić! Tyle mam planów, marzeń! Tak wiele we mnie zapału do działania, że czasem nie wiem, za co się zabrać. Ale ciągle mam z tyłu głowy myśl, że już kiedyś tak było. Kiedyś już byłam wkręcona w życie na tyle, że upłynęło mi na robieniu rzeczy, które nie sprawiały mi przyjemności i tak naprawdę niewiele dobra z nich wyniosłam. Wtedy właśnie działałam nieprzerwanie, nie zastanawiając się nad tym, co we mnie siedzi. Trochę mnie to zgubiło.

Teraz, co jakiś czas, robię sobie przegląd, jak w samochodzie. Przeglądam moje myśli, obserwuję pragnienia i zadaję sobie mnóstwo istotnych pytań.

Nie sztuka przecież przemknąć robiąc wszystkiego po trochę, łapać się zajęć, byle tylko mieć zapełniony czas. Mam wrażenie, że wśród propozycji, jakie dostajemy od świata, coraz trudniej nam się zwyczajnie zatrzymać. Mówi się sporo o zdrowym egoizmie i miłości do siebie, ale czy nie patrzymy na to zbyt powierzchownie? 
Czy nie zatrzymujemy się tylko na tej warstwie pozorów, które chcemy stwarzać wobec innych, zapominając, że nie składamy się tylko z cudzych opinii?

Może boimy się zadać sobie najważniejsze pytania? Bo co, jeśli się okaże, że właściwie nie chcę robić tego, czym się zajmuję? Co, jeśli uświadomię sobie, że związek, w którym tkwię, od dawna nie jest dla mnie ważny? Albo, że tak naprawdę chcę żyć zupełnie inaczej?

Odpowiedzi, które zrodzą nam się w głowach, mogą nie dać nam żyć. Do czasu, aż coś zmienimy. Do czasu, aż zaczniemy żyć właśnie tym, co jest głęboko w nas.

Bodźcem do działania jest myśl.
Nie bój się. Zacznij myśleć.

KRÓLewna

3 komentarze:

  1. Werka! Świetny tekst! Mówiący o tak prostych a zarazem trudnych aspektach. Normalnie, aż zaczynam myśleć! Dzięki :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ooo bardzo się cieszę! Fajnie, że to, co piszę, czasem działa na drugiego człowieka :)

      Usuń
  2. Mądrość, to się lubi. Dobrze, że piszesz o tych sprawach. Oby dotarło to do wszystkich, którzy potrzebują sobie to uświadomić. Dziękuję :)

    OdpowiedzUsuń