On nie odpisał, bo padła mu bateria w telefonie i nie ma gdzie naładować, albo smartphone mu się psuje bo już ponad dwa lata hulał na tym świecie i gwarancja się skończyła, więc smsy nie docierają, poza tym zasięg szaleje i nie idzie się do niego dodzwonić żadnym cudem.

A ona napisała coś bardzo ważnego, ośmieliła się na delikatne wyznanie wplecione między wiersze pozornie zwykłej rozmowy. Napisała, bo nie miała odwagi, żeby zadzwonić. Teraz sprawdza gorączkowo telefon, a na ekranie pustka. Żadnej nowej wiadomości. W końcu decyduje się wybrać numer, serce przyspiesza, sama nie wie co ma powiedzieć, a tutaj... abonent czasowo niedostępny. Wyłączył telefon. Odczytał wiadomość i wyłączył telefon, żeby dała mu spokój. Na pewno tak było.

Czuje się upokorzona i od teraz będzie dla niego oschła, albo już się nie odezwie.
A on nie będzie miał pojęcia o co chodzi.


Ile razy zdarzyło Wam się być w takiej sytuacji?

Mnie wielokrotnie. Owszem, najczęściej byłam na miejscu dziewczyny, która tworzy sobie w głowie teorię (to bardzo kobiece, prawda?), ale nieraz to mój telefon wariował i nawet nie wiedziałam, że ktoś ostatkami odwagi próbuje się ze mną skontaktować w ważnej sercowej sprawie. Tak naprawdę nie ma znaczenia, czy to telefon, i kto pierwszy zdobywa się na uczuciowe wyznanie. Życie jest trochę pokręcone i zdarza się wiele komplikacji. Ile związków rozpadło się z powodu braku wyjaśnień? A ile związków w ogóle nie powstało przez niedopowiedzenia?

Wielu z nas nosi w sobie jakąś tajemnicę, ale czasem myślę, że za dużo tej tajemnicy przekładamy na relacje z innymi ludźmi. Widziałam gdzieś w internetach wpis "nie lubię jak ktoś coś, a potem nic" - i tego "nic" nikt nigdy nie wyjaśnia. "Czegoś" czasem też nikt nie wyjaśnia. Po prostu żyje sobie i nagle - bum! - jest. Albo żyje i nagle - ups - nie ma. Mam takie poczucie, że ludzie kompletnie nie rozmawiają o swoich uczuciach. Że związki nie zaczynają się od rozmowy, tylko od jakiegoś konkretnego gestu. A czasem po takim geście też nic nie wiadomo. I nadal nikt o tym nie rozmawia! Jak można żyć w takiej niepewności? 

-Ale jak to...? Przecież ja nie zacznę pierwsza, bo on sobie pomyśli, że ja coś, a okaże się, że on nic i mi będzie głupio.
-Ale czy Ty faktycznie coś?
-No chyba tak.
-No to powiedz mu o tym.
-Ale co on sobie o mnie pomyśli...lepiej, żeby nie wiedział...

Jesteśmy pełni obaw przed tym, co ktoś pomyśli, że nas oceni, że nie zrozumie. Że kogoś skrzywdzimy. Że siebie skrzywdzimy. Że ktoś nas skrzywdzi. Nie potrafimy rozmawiać o swoich uczuciach, a jeśli już uda nam się rozpocząć temat, to najczęściej nie jesteśmy w tym szczerzy. Z reguły próbujemy wyglądać na takich, którym wcale nie zależy aż tak, jak jest w rzeczywistości. 
Przyznaję się, oglądam jeden z polskich seriali, w którym główna bohaterka już od początku pierwszego sezonu śmiało mogła się zejść ze swoją wielką miłością. I już drugi sezon nic z tego nie wychodzi przez niedopowiedzenia, co przestało mnie bawić, a zaczęło irytować. Tylko, że w życiu wbrew pozorom też często tak się dzieje. Rezygnujemy z wyjaśnień, nie chcemy tłumaczyć i boimy się, że nasze starania będą uchodzić za desperację. A czasem wystarczy tylko spytać "co myślisz o tej sytuacji? jak ją widzisz? czego ode mnie oczekujesz?" - nigdy nie możesz być pewny, jaka będzie odpowiedź.

Bo życie to nie serial. Nie musimy odkładać szczęśliwego zakończenia do ostatniego odcinka.

Może warto się czasem nad tym zastanowić?


KRÓLewna

Brak komentarzy