Ten 2016 rok?
Dla każdego z nas zupełnie inny - to pewne. I chociaż wiem, że ludzi czasem wkurza czytanie o tym, jak komuś jest dobrze, to jednak traktując Was jako kogoś bliskiego (w końcu obnażam tu nieraz cząstkę siebie), chcę się z Wami podzielić tym, jak łaskawy był dla mnie mijający właśnie rok.

Bo, zdecydowanie, był on najwspanialszym w całym moim dotychczasowym życiu.
A zaczęło się z 31 grudnia na 1 stycznia dokładnie rok temu - w pozornie nic nieznaczącą, nudną sylwestrową noc. Bo dokładnie wtedy po raz pierwszy w życiu poczułam, że niczego nikomu nie muszę udowadniać. Że nie muszę chwalić się świetną imprezą, żeby inni myśleli jaka jestem fajna. Że inni w ogóle nie muszą myśleć, że jestem fajna. Że wystarczy, że ja sama będę to wiedzieć. I właśnie wtedy poczułam, że wiem. Że jestem fajna. Że naprawdę się lubię. Niesamowite odkrycie, serio. Każdemu z Was życzę czegoś takiego!

No to lecimy dalej!

Zakochałam się w płycie Korteza! I w kilku kawałkach innych świetnych muzyków. Zaczęłam kupować Gazetę Magnetofonową <3 i dopiero w tym roku poznałam Tygodnik Powszechny! Poznałam też kilku (od dawna znanych) znajomych z trochę innej strony. Z niektórymi na jakiś czas straciłam kontakt, co było dla mnie bardzo istotne. Wtedy właśnie poczułam, że zostałam zupełnie sama. Ale najlepsze jest to, że wcale mnie to nie załamało. Wręcz przeciwnie - dodało mi jakiejś niesamowitej siły i pewności, że wiem jaka jestem, że ludzie przychodzą i odchodzą. I, że jeśli są - to świetnie. Ale jeśli ich nie ma - dam sobie radę. Poza tym dzięki temu dostrzegłam wokół siebie wiele osób, które były od dawna, a ja poświęcałam im zdecydowanie za mało uwagi.
Próbowałam wkręcić się w Akademię Przyszłości, ale na szczęście mi nie wyszło. Na szczęście - bo dzięki temu udało mi się zaangażować w coś, co ogromnie mnie rozwinęło i zmieniło moje podejście do wielu spraw. A był to roczny staż w Akademii Wychowawców Bullerbyn - absolutnie najwspanialsza przygoda, jaka mnie spotkała. Jeździłam na szkolenia do Warszawy, dowiedziałam się o edukacji demokratycznej (świetna sprawa!) i spędzałam czas z totalnie różnymi osobami w grupie, która była tak zgrana, tak ciepła, dobra dla siebie i pełna akceptacji, jakiej nie doświadczyłam nigdy wcześniej. Naprawdę nigdy.
Pojechałam zimą w Bieszczady! Ulepiłyśmy z siostrą bałwana i zrobiłam orła na śniegu :) byłam na koncercie Organka - jeden z najlepszych koncertów, w jakich uczestniczyłam! Mistrzostwo świata! Byłam na Ekstremalnej Drodze Krzyżowej! I na świetnym weselu też ;) wzięłam również udział w audycji radiowej i, jakby, poprowadziłam konferencję? Rok debiutów :) zaczęłam otwarcie sprzeciwiać się systemowemu myśleniu, odkryłam, czym jest powołanie człowieka, płakałam nad zmianami w Radiowej Trójce i ogólnie w Polsce, ze strachu i bezsilności. Zdałam sobie sprawę, że mój kochany Pan Bóg przez cały ten rok nieustannie robi sobie ze mnie żarty podsuwając mi naprawdę świetnych chłopaków i zabierając mi ich po chwili sprzed nosa bez żadnego wyraźnego powodu.
Chodziłam z moją Aneczką na wagary do kina :) ale i tak zostałam panią magister!
Przestałam się wstydzić swoich wzruszeń. Zaczęłam odczuwać niesamowitą przyjemność słuchania muzyki i po raz pierwszy popłakałam się z powodu piękna piosenki, którą usłyszałam (Fismoll - Trifle <3) Zaczęłam również płakać publicznie podczas słuchania muzyki i patrzenia na góry - słuchałam "On moim Panem" po wyczerpującej wędrówce, siedząc na szczycie Szpiglasowego Wierchu.
Byłam w Gdańsku, gdzie DJowałam podczas prymicji, spędziłam pół dnia w Sopocie czytając Pismo Święte na plaży, spacerując brzegiem morza i jedząc ciasto marchewkowe w kawiarni "Zaścianek" (płacząc przy tym ze szczęścia). Od razu po tym spędziłam kilka naprawdę wyjątkowych dni w Krakowie, przystąpiłam do spowiedzi generalnej, wzięłam udział w spotkaniu Głosu na Pustyni. Cztery tygodnie wakacji spędziłam wolontariacko na kolonii, założyłam blog na DEONie i ktoś docenił moje pisarskie starania publikując kilka postów na portalu! Zostałam uznana przez pracownika Urzędu Pracy za osobę bezrobotną... i rozpoczęłam staż w KPP - jestem pracownikiem biurowym! Zaczęłam również zajęcia we Franciszkańskiej Szkole Muzyki i Liturgii w Krakowie, wreszcie pojechałam na PrayParty i świetnie się bawiłam, wróciłam na zajęcia wokalne, wreszcie obcięłam włosy tak, że jestem z nich zadowolona i udało mi się znaleźć idealny podkład do twarzy ;) moje zdjęcie wygrało konkurs z Lunaby! Nauczyłam się robić hybrydy! Przytyłam (ale spoko, ogarnę to!) Pokochałam wszystkie dzieci świata, bardzo zbliżyłam się do Boga mimo chwil kryzysu, zrobiłam ze znajomymi paczkę w ramach Szlachetnej Paczki, chodziłam na roraty i miałam najwspanialsze święta Bożego Narodzenia!

Długi ten post, wiem, ale to i tak nie wszystko. Wiele wyjątkowych zdarzeń siedzi głęboko we mnie i każdego dnia dają mi siłę do stawania się lepszym człowiekiem - jakkolwiek banalnie to brzmi, taka jest prawda.

Spotkałam w tym roku tak wyjątkowych ludzi, tak dobrych dla mnie!

Lubię robić podsumowania, bo pokazują mi jak wiele wspaniałości mnie spotkało.

Trochę myślę, że ten rok mógł być po to, żeby mnie na coś przygotować. I nawet, jeśli faktycznie nadchodzący będzie trudny, wiem, że sobie poradzę. Wiem, że jestem silna. I wiem, że może być naprawdę cudownie.

Życzę Wam, żebyście mieli w sobie dużo siły i pewności!

Ściskam Was już noworocznie!

KRÓLewna

Brak komentarzy